2024-12-17 12:47:00

Wojciech Bychawski: Mogę obiecać, że my tę 1 ligę utrzymamy!

fot. Resovia Basket
fot. Resovia Basket
- Z tyłu trybun, w lewym rogu za ławką WKK, usłyszałem dwa głosy krzyczące: ‘Druga liga, druga liga.’ Nie wiem, kto to powiedział. Natomiast jeśli ktoś słucha tych konferencji, to mogę obiecać, że nie będzie drugiej ligi. My tę ligę utrzymamy i zrobimy to, co trzeba zrobić - mówi Wojciech Bychawski po porażce OPTeam Energia Polska Resovia 64-87 z WKK Active Hotel Wrocław. Zobaczcie jeszcze powiedział opiekun "Pasiaków".
 
- Po raz kolejny muszę rozpocząć od gratulacji dla trenera drużyny przeciwnej, trenera Dziergowskiego, i jego zespołu za wygrany mecz. Swoim zawodnikom chciałbym serdecznie podziękować za zaangażowanie i walkę, szczególnie w drugiej połowie spotkania. Myślę, że ten mecz kosztował nas bardzo dużo zdrowia. W składzie, którym dzisiaj dysponowaliśmy, daliśmy z siebie 130 procent normy. Wiem po sobie, po swoim gardle, że za to spotkanie przypłacimy zdrowiem, ale tak już bywa w sporcie – każdy ma swoje problemy i my też mamy swoje. I tyle. O samym meczu nie ma chyba sensu więcej mówić, bo okoliczności wystarczająco pokazują, co się działo i jak to wyglądało. Dziękuję – przynajmniej z mojej perspektywy to wszystko - rozpoczał Wojciech Bychawski po porażce z WKK Wrocław.

"Mamy w drużynie wirus grypy"

- Dzisiaj zabrakło w składzie Maksymiliana Formelli i Kacpra Młynarskiego. Co z tymi chłopakami?
 
- W drużynie jest wirus grypy. Zaczęło się od Hendersona, potem zachorowałem ja, a później po kolei zawodnicy. To nie wszyscy chorzy, bo mogę opowiedzieć historię o tym, że Tomek wyszedł teraz z szatni, kaszle i pluje krwią. No co mogę powiedzieć więcej? Podobnie jest z Norbertem Ziółką – jesteśmy po prostu chorzy, najzwyczajniej w świecie. Tak się złożyło, że gramy mecze jeden po drugim, a Kacper i Maks nie byli dziś w stanie wstać z łóżka. Ja sam czułem się podobnie w sobotę i niedzielę, więc wiem, o czym mówią. Są na silnych lekach. Proszę mi wierzyć, że gdyby byli w stanie przyjechać na halę, to by przyszli. Oni jednak nie byli w stanie nawet pojawić się na meczu. Tak to wygląda. Reszta jest w stanie, w jakim jest.
 

"Staram się mieć wyniki, a nie wymówki"

Do tego dochodzi kontuzja Dawida Zaguły i wcześniejszy uraz Wojtka Wątroby. Powiem szczerze – z zespołu, który przejmowałem, zostało już niewiele pod względem personalnym. Co mogę więcej powiedzieć? Tak jak mówiłem na poprzedniej konferencji – zwrócili Państwo uwagę, że całe życie staram się mieć wyniki, a nie wymówki. I tyle. Każdy ma swoje problemy, a my mamy takie. Myślę natomiast, że warto podkreślić heroizm i zaangażowanie, zwłaszcza w drugiej połowie. Zarówno tych, którzy byli na boisku, jak i tych, którzy nominalnie rzadko kiedy się tam pojawiają.

Wiem, że to, co pokazaliśmy, jest za mało dla kibiców, sponsorów i organizatorów ligi. Natomiast jako trener mogę powiedzieć tylko, że jestem z nich dumny. Dziękuję zawodnikom za to, że w takiej trudnej sytuacji byli w stanie wykrzesać z siebie wszystko, co mogli. Moment, w którym dogoniliśmy WKK na dwa punkty, a hala stanęła i ryknęła, to chwile, dla których człowiek wie, po co uprawia sport. W takich momentach wiadomo, po co to wszystko robimy i dlaczego to funkcjonuje. To jest piękne i za to niesamowicie dziękuję kibicom.

"Obiecuję, że utrzymamy 1 ligę"

Dziękuję za to, że po meczu stoją i czekają, żeby przybić piątki. Całe okrążenie boiska – nie wiem, ile ono dokładnie ma metrów, ale szedłem przez 98 procent tego okręgu, a wszyscy przybijali piątki, bili brawo i mówili: ‘Dziękujemy za walkę, cieszymy się, kibicowaliśmy.’ Z tyłu trybun, w lewym rogu za ławką WKK, usłyszałem dwa głosy krzyczące: ‘Druga liga, druga liga.’ Nie wiem, kto to powiedział. Natomiast jeśli ktoś słucha tych konferencji, to mogę obiecać, że nie będzie drugiej ligi. My tę ligę utrzymamy i zrobimy to, co trzeba zrobić. Wiem, że może wydawać się to trudne i ciężkie. Wiem, że czas jest zły, a wiele rzeczy jest przeciwko nam, ale przed nami jest jeszcze dużo meczów. Wierzę w swoją pracę i w tych ludzi. Zrobimy to, co mamy zrobić, tylko musi w końcu zaświecić słońce.

- Po meczu Maciej Koperski rozpłakał się. Czy obraz jego zachowania to kwintesencja tego co siedzi w tej chwili w zespole?

- Pan to rozumie, ja to rozumiem doskonale – to jest trafna ocena sytuacji. Natomiast to, co musielibyśmy zrobić, to byłoby grzebanie w emocjach, a wie pan, że to bardzo trudna rzecz. Ja Maćka Koperskiego znam od dziecka. Wiem, skąd się takie rzeczy biorą. Jeśli są w jakiś sposób budowane oczekiwania wobec kogoś – i nie chcę teraz mówić, czyja to jest wina, nie chcę tego rozwlekać, wracać do tego, bo naprawdę składa się na to wiele czynników – to potem dzieją się takie rzeczy.

"My nie leżymy, my nie klęczymy. Mamy teraz dołek – to na pewno"

Kwestia polega na tym, żeby wystudzić emocje. Maciek zdawał sobie sprawę, jaki ciężar dzisiaj na nim spoczywał, a w takich sytuacjach naprawdę trudno jest sobie z tym poradzić. To jest tylko człowiek i proszę o tym pamiętać. Ja zawsze będę po jego stronie, po stronie moich zawodników. Zawsze też biorę pełną odpowiedzialność za to, co dzieje się na boisku. Jeśli cokolwiek jest nie tak, to jest tylko i wyłącznie moja wina, moja decyzyjność.

Podniosę tych ludzi spokojnie. My nie leżymy, my nie klęczymy. Mamy teraz dołek – to na pewno. I bądźmy szczerzy, patrząc na zdrowy rozsądek: wiemy, czym dysponujemy, a z czym musimy się mierzyć. Nie ma co uciekać w dywagacje. Wpłynęło na to wiele czynników i moglibyśmy teraz szukać winnych czy niewinnych, ale to nie o to chodzi. Jesteśmy na etapie wdrażania rozwiązań i staramy się zrobić wszystko, żeby jak najszybciej zadziałały. Proszę mi wierzyć, że ludzie nad tym pracują i tak właśnie będzie.

Ja też bym chciał, żeby było inaczej, żeby było szybko i fajnie, bo przyjąłem zespół z pewnymi oczekiwaniami. Zawsze jest tak, że jak przychodzi nowy trener, to od razu się oczekuje, że wszystko pójdzie gładko. Tak jak ostatnio wspomniałem, musimy jednak wystudzić emocje, ogarnąć trochę głowy i zrobić swoje. Myślę, że druga połowa pokazała, jak ci ludzie potrafią walczyć i ile serca są w stanie włożyć w grę.

"Wygrzebywanie się z błota to moja specjalność"

Kiedy do tego dojdzie jeszcze sporo jakości, która w nas drzemie i która do nas dołączy, to będzie dobrze. Tak uważam, więc spokojnie. Poza tym, powiem szczerze – na poziomie pierwszoligowym nie da się zagrać gorzej niż my w ostatnich dwóch meczach, więc co, będziemy rzucać do swojego kosza? Raczej nie. Myślę, że będzie tylko lepiej.

Wydawało mi się, że nie byłem w gorszych sytuacjach, zapytałem przed chwilą bliską mi osobę, czy tak jest, i usłyszałem, że bywałem w gorszych i udawało mi się z nich wyjść. Jestem raczej spokojny, bo wygrzebywanie się z błota to moja specjalność. I z tego błota też się wygrzebię, myślę. Ja przynajmniej w to wierzę, a nie tylko myślę – po prostu to zrobię. Trzeba do tego trochę cierpliwości. Jak mówiłem wcześniej, wszystko, co się na tę chwilę nie udaje, biorę na siebie, a resztę dopracujemy. Potrzebujemy tylko trochę czasu, możliwości operacyjnych i zdrowia. Myślę, że gdybyśmy dziś wystąpili w pełnym składzie, ten mecz też by wyglądał inaczej. Niestety, nie mogliśmy sobie na to pozwolić, ale robimy swoje.

- Dziś w składzie drużyny wystąpił Adrian Warszawski z ekipy rezerw. Czy już na stałe zagości w Pana ekipie i czy nie dało się meczu z WKK Wrocław przełożyć ze względu na zachorowania w Pana zespole?

- Zgłosiliśmy Adriana Warszawskiego z drugiej drużyny, po prostu, żebyśmy mieli kogoś do wyjścia na boisko, bo nie było wiadomo, czy Tomek dociągnie do meczu, czy Ziółko, który jest chory, dociągnie do meczu. To mogło się zdarzyć, że będziemy mieli problem z wystawieniem piątki. No, a meczów nie da się przełożyć w dniu meczu – to musiałby być naprawdę wielki wypadek, katastrofa. Poza tym, przełożenie meczu to trochę robienie w konia drużynie przyjezdnej, bo jak to mówię, ten mecz jest już tak przełożony.

Z przyczyn różnych, proszę mnie nie pytać jakich, graliśmy w systemie dwóch meczów w trzy dni. To jest temat, o którym moglibyśmy dużo rozmawiać, ale to już nie jest czas na dzisiaj. Proszę Pana, jeśli chodzi o mnie, to wziąłem to wszystko na swoje barki. Mogę jedynie spojrzeć w lustro i przyznać, że rzeczywiście popełniłem błąd. Tak, jestem głupi, ale lubię tę swoją głupotę i lubię się z nią mierzyć. Te wyzwania mnie identyfikują.

Nie było więc możliwości przełożenia meczu, a co do Adriana, to jak mówię, dogłosiliśmy go, ale nie upatrywałbym tu żadnych specjalnych… Adrian z nami nie trenował, to było widać. Wszedł, pomógł, za co jestem mu bardzo wdzięczny. Dziękuję mu za to, ale nie chcę przesadzać. Adrian trenuje z drużyną rezerwową, ma swoje obowiązki związane z pracą i życiem. Zespół musi być wzmocniony, muszą pojawić się wzmocnienia z zewnątrz. Musimy przebudować zespół, zmienić sporo rzeczy, żeby dalej móc funkcjonować. 

"Trwają rozmowy transferowe"

Bez tego będzie nam bardzo ciężko cokolwiek zrobić, ale te rozmowy trwają, te działania są podejmowane. Jest to trudne w tej chwili, ponieważ czas nie sprzyja ruchom transferowym. Mimo to gwarantuję, że sztab ludzi bardzo intensywnie pracuje nad tym, żebyśmy to zrobili, bo inaczej nie damy rady. Nie uciągniemy tutaj bez jakości, bez wzmocnienia w tych miejscach, gdzie tego potrzebujemy. Nawet czarując, nie jestem w stanie nic zrobić, a patrząc skromnie, jestem tylko pierwszoligowym trenerem, może czasem ekstraklasowym.

Jak mówiłem wcześniej, Adrian dołączył do nas na chwilę, nie sądzę, żeby na dłużej, przynajmniej na razie. Szukamy jednak wzmocnień i z pewnością zespół zostanie wzmocniony. Nie ma innej opcji, będziemy musieli dokonać zmian, bo tak się po prostu nie da funkcjonować.

Myślę, że panowie widzą pewne rzeczy, które już teraz są oczywiste i które nabrały na sile na tyle, że musimy podjąć odpowiednie kroki. Ale też proszę o odrobinę cierpliwości. To wszystko rozstrzygnie się w najbliższych dniach, ponieważ okienko transferowe jest otwarte przez trzy tygodnie. Wszystko to musi się teraz podziać, więc spodziewajcie się, że wkrótce coś się wydarzy. Intensywnie działamy i pracujemy nad tym.

- Gdzie szukacie?

- W kraju i za granicą.

"Rzeszów zasługuje na koszykówkę"

- Ostatnio narzekał Pan na aspekt wolincjonalny swojej drużyny. Tym razem przegraliście jeszcze wyżej, ale chyba na ten aspekt nie może Pan narzekać?

- Nie licząc pierwszej połowy, która była dramatyczna w kwestii woli walki z naszej strony, to druga połowa, tak jak powiedziałem, to było tylko 40% tego, co ci chłopcy mogli ze siebie wykrzesać. Jestem bardzo zadowolony z ich woli walki, a także z faktu, że naprawdę poniosła ich grupa kibiców, która wspaniale dopingowała nas w tym momencie. Ta hala żyje.

Słuchajcie, mówię to bez ceregieli: naprawdę nie potrzebuję pożyczać pięćdziesięciu złotych od nikogo, ani żebym musiał kogoś prosić, by mnie podwiózł z Rzeszowa. Ja po prostu szanuję tych ludzi tutaj i mówię to szczerze. To miejsce zasługuje na koszykówkę, a ci ludzie zasługują na to, żeby było fajnie.

Wyobrażam sobie, co będzie się działo, gdy zaczniemy wygrywać. Drużynie, która wygrywa i mówi o celach, łatwo kibicować. To identyfikuje się z zespołem świetnie, świetnie się taką drużynę prowadzi. Kiedyś dawno temu powiedziałem, że jestem mistrzem świata w budowaniu atmosfery w wygrywających zespołach. Tylko że kiedy trzeba budować atmosferę w przegrywającym zespole, to trzeba odłożyć trochę sił.

"Zrobimy tu porządną koszykówkę"

Tak samo jest z kibicowaniem – ci ludzie przychodzą w dalszym ciągu, kibicują i cieszą się tym, co robimy. Będziemy wygrywać, a ludzie będą się z tego cieszyć. Zrobimy tu porządną koszykówkę, bo warto. Z tym, że tak jak powiedziałem, proszę pamiętać, że na poziomie pierwszej ligi do woli walki musimy dołożyć jakość. Bez jakości, choćbyśmy nie wiem jak walczyli, nie uciągniemy więcej niż pojedyncze wygrane co jakiś czas.

Musi być jakość. Bez jakości nie damy rady, a tej jakości nam na chwilę obecną brakuje. Dlatego pracujemy nad tym, żeby ta jakość się zwiększyła, żebyśmy mogli z niej korzystać i coś kombinować. Bo tu już więcej nie wykrzesam z siebie, nie będę skakać, wygrywać piłek z zębami, nie wiem, co jeszcze mogę zrobić. Mogę poprosić Tomka, żeby trafił jeszcze więcej trójek, ale to już chyba niemożliwe.

- Już 28 grudnia mecz derbowy z Muszynianką Sokołem Łańcut. Jak Pan podchodzi do tego pojedynku?

- Ja panu odpowiem bardzo prosto i uczciwie. W tej chwili koncentruję się na tym, żeby wziąć dawkę antybiotyku, bo już przestaję funkcjonować. Mało kto wie, w jakim jestem stanie fizycznym i zdrowotnym. Po drugie, koncentruję się na tym, żeby jutro rano zebrać informacje medyczne o tym, ilu moich zawodników jest zdrowych, ilu jest w stanie pojechać na mecz na Kociewie. Jeśli to nie będzie odpowiednia liczba, muszę coś z tym zrobić, bo w 4 czy 5 osób nie możemy jechać. Dopiero jak ten temat rozstrzygniemy lub mecz się skończy, skupię się na derbach.

Naprawdę kompletnie o nich nie myślę, mimo że mam świadomość, jak ważne to wydarzenie, bo na dzień dzisiejszy jestem w szatni z grupą dzieciaków z drugiej drużyny i z rozsypanymi, chorymi zawodnikami.Mam przed sobą 800 kilometrów do Starogardu i mecz z piekielnie trudnym rywalem, który również znajduje się w bardzo trudnej sytuacji sportowej. To proszę mi wybaczyć, ale naprawdę nie myślę o derbach, nie spędzam nad tym czasu, ani tym bardziej nie rozważam ich intensywności czy jakiejkolwiek szczególnej wagi.

Muszę najpierw doprowadzić ludzi do pełnej sprawności, bo jeśli mam zabrać tę grupę w takim stanie zdrowotnym na wyjazd w piątek, to muszę szczerze powiedzieć, że to nie jest humanitarne. Przepraszam bardzo, ale proszę wyjść do szatni, bo kaszlą, smarkają, blują i tak dalej. To się nie nadaje do grania. Tak bywa, jesteśmy chorzy i tyle. Najpierw musimy rozwiązać problem najbliższego meczu, a potem skupimy się na derbach."

Mam nadzieję, że jutro pewne rzeczy się wyjaśnią i będziemy mądrzejsi, przynajmniej na tyle, żeby wiedzieć, w którą stronę idziemy dalej.

YouTube Thumbnail

Czytaj także

Komentarze

Komentarze: 5

Rozwiąż działanie =

do rzeczy 2024-12-17 15:08:58

Komentarz usunięty zatem jeszcze raz!
Trzy drużyny na Podkarpaciu grają w tej samej lidze, a o sresovi pisze sie najwięcej. Typowo rzeszowski portal.

Kibic z Sanoka 2024-12-17 18:25:00

Prawda Nie pisać nic o resovi bo nikogo ten śmieszny klub nie interesuje!!

Leon 2024-12-17 18:47:47

no i przez takiego gieroja z sanoka będę patrzył na rejestracje z sanoka

do Kibica z Sanoka 2024-12-18 06:45:39

Baranie sam jesteś śmieszny i twój śmieszny sanok. Przek kilka sezonów nawet na wyjazdy w okolice sanoka nie jeżdziliscie obSSrańcy bo pewne ekipy chciały was dorwać. Od Resovi się odwal.

cygan z krosna 2024-12-18 10:05:55

Resovia to klub najbardziej medialny, w dodatku ze stolicy województwa. Czemu się dziwicie?

Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.

Czytaj następny news zamknij